Dualizm twórczy...
Po kilku dniach babrania się akrylami i abstrakcjami, nie ma nic lepszego, jak usiąść i namalować coś normalnego... Potem, spojrzeć na skończony obraz i powiedzieć sobie: "Ok. Nadal to potrafię...". Zresztą, tego chyba nie da się zapomnieć. I właściwie, to dobrze, rzucić się na jakiś czas w całkiem inną twórczość. Zmęczyć się i wrócić.
Jak widać, zacząłem malować od podmalówki z brązów. Umbra palona, siena naturalna, trochę Liquinu... i nic więcej. Odłożyłem obraz na noc, a następnego dnia pracowałem już z pełną paletą kolorów, na wyschniętej podmalówce.
Skończony obraz... Jak widać gruszki się nieco... pomnożyły. Ale w nocy nie chciało mi się biec do sklepu. :) Domalowałem na zasadzie improwizacji. Spokojnie można sobie poradzić w ten sposób, jeśli nie zależy nam na super realizmie.
Gdybym chciał malować foto-realistycznie, używałbym rzutnika i wydruków zdjęć w dużym powiększeniu. Ale to strasznie nudna robota... Kopiowanie w czystej postaci. Potrafię coś takiego zrobić, ale wtedy pracuje się nad obrazem około 3, 4 tygodni... Nie mam chętnych na tak pracochłonne obrazy. :)
Jak to zwykle po wyschnięciu - kolory nieco siadły. Chociaż i tak jest nieźle, bo cały obraz był malowany Liquinem Original. Wszystko suche w 24 godziny. Takiego obrazu, malowanego cienkimi warstwami nie muszę trzymać zbyt długo. Wkrótce zawerniksuję i gotowe.